Mieszkając pod jednym dachem z teściową, moim mężem, Januszem, oraz trójką naszych maluchów, codzienność staje się wyzwaniem. Bycie synową to nie przelewki, zwłaszcza kiedy teściowa zawsze znajdzie coś, co można poprawić czy dostosować do jej gustu.
W tym wszystkim ma również córkę, Elżbietę. Ela to już dorosła kobieta, mieszkająca w mieście zaledwie godzinę jazdy od nas, lecz odwiedza nas tylko od święta.
Dom, w którym mieszkamy, jest pełen życia i pracy. Zarządzamy gospodarstwem, w którym znajdują się dwa świnie, kury, gęsi i krowa. Latem, gdy większość planuje wakacyjny wyjazd nad morze, my, jak zgrana rodzina, pochylamy się nad przygotowaniem siana, niezależnie od tego, czy to niedziela czy święto.
Elżbieta z pewnością nie przepada za wiejskimi obowiązkami, zatem rzadko pojawia się u niej w domu. Mimo to, teściowa uparcie oferuje jej produkty z naszego gospodarstwa, podkreślając, jak drogie są one w mieście.
Pomimo wspólnego mieszkania z teściową, czuję, że ta kobieta żyje wyłącznie myślami ze swoją córką. Kiedy na świat przyszły moje dzieci, teściowa nie zrobiła dla nich prezentów, twierdząc, że nie wie, co by tu kupić. Kiedy jednak Ela urodziła, teściowa nagle wiedziała dokładnie, co jest potrzebne, i obdarowywała wnuków co miesiąc nowymi ciuszkami.
Tę niesprawiedliwość zauważam i niejednokrotnie zwracałam na to uwagę mężowi, lecz on zawsze broni swojej mamy, mówiąc, że to wyraz troski i miłości.
W pewien weekend, teściowa, kiedy dowiedziała się o planowanej wizycie Elżbiety, przygotowała dla niej dwa pieczone indyki, już nie wspominając o przetworach, które miała zabrać ze sobą do miasta. Kiedy Ela przyjechała i była mowa o pracy w gospodarstwie, delikatnie zasugerowałam, aby nam pomogła. Wtedy teściowa, z ogniem w oczach, upomniała mnie, żeby Elżbietę od tego zwolnić. Była przy tym tak stanowcza, że nawet mąż krzywo na mnie spojrzał za to, co powiedziałam.
Powiedzcie mi, jak mam to wszystko wytrzymać? Czy można liczyć na to, że z czasem teściowa zmieni swoje nastawienie? Z trójką dzieci na karku czuję się przytłoczona i bezsilna. Gdziekolwiek pójdę, tam jestem potrzebna, a uciec się nie da. Jak sobie z tym poradzić?