Dałam wnukowi 400 złotych na świętą wodę z Lourdes. Okazało się, że nalał ją z mojego kranu

W życiu nigdy nie dałam się oszukać, aż do teraz. Wnuk przytulił moje pieniądze, a teraz bezczelnie robi ze mnie przygłupią i niepełną rozumu. Świętą wodę nabrał z kranu w mojej kuchni.

Kiedy zmarł mój mąż, większość czasu spędzałam w domu. Nie przepadam za tłumami, nigdy też nie byłam duszą towarzystwa, więc nie ciągnęło mnie do jakichś dodatkowych zajęć. Od tej bolesnej śmierci mojego męża byłam bliżej Boga, w żałobie stałam się bardzo religijna. Chodziłam do kościoła, modliłam się, a przy okazji pogadałam, pobyłam z ludźmi… Nie powiem, czasem mi się marzyło, by pojechać na jakąś pielgrzymkę, ale zdrowie nie to, a i samej z obcymi ludźmi tak nieswojo. Całe życie wszystko robiłam z mężem, nie potrafiłam się teraz przemóc, by robić coś sama.

Wnuk miał jechać na kilka dni do Francji. Była to wycieczka szkolna. A jak tylko usłyszałam, że będzie w Lourdes, od razu się ucieszyłam. Poprosiłam, żeby nalał mi ze źródełka trochę wody i przywiózł do Polski. Dałam mu za to 400 złotych, niech chłopak ma za trud. Daleko od domu każdy grosz się przyda. Inni koledzy będą mieli, a on co? Niech ma i sobie przywiezie też jakieś wartościowe rzeczy, bo to zostaje na całe życie. Zresztą, nie powiem, byłam mu bardzo wdzięczna. Niejednemu by się nie chciało z tą wodą albo wstydziłby się przed innymi z klasy, a on wziął pieniądze i obiecał z ręką na sercu, że przywiezie mi nawet nie jedną butelkę, a dwie!

Myślałam, że będzie to taka pamiątka. Ja wiem, że niektórzy podchodzą do tego sceptycznie i śmieją się z nas, ludzi wierzących. Sama mam takie koleżanki. O, nawet sąsiadka z bloku, kręci głową, jak jej pokazuję, że noszę na szyi medalik ze świętym Józefem. Ja nikogo nie potępiam za to, w co wierzy, i tego samego życzyłabym dla siebie.

Ta woda… Chciałam, żeby to było coś naprawdę wyjątkowego, bo przecież to miejsce cudów, a ich woda uważana jest za świętą.

Pięć dni temu wnuk wrócił, odliczałam do jego powrotu każdy dzień. Przyszedł dopiero w niedzielę, ale nie od razu mi dał to, na co czekałam. Najpierw zażyczył sobie obiadu, później chwilę mi poopowiadał i pokazał trochę zdjęć. Wszystko było takie ciekawe, mimo że sama nie postawiłam tam stopy, to cieszyłam się, że mój wnuczek mógł tam być za mnie.

Poszłam na chwilę do łazienki i jak wyszłam, jego nie było przy stole. Zerknęłam do kuchni po cichu, nie to, że się skradałam, ale był włączony telewizor i wnuk chyba mnie nie słyszał. Zobaczyłam, że nalewa sobie wody z kranu do butelki. Myślałam, że chce mieć na drogę do picia, więc nie wchodziłam, tylko poszłam od razu sprzątnąć ze stołu.

I tak po niecałej minucie wyszedł do mnie i wyciąga mi z plecaka upominek… Daje butelkę taką samą, jak przed chwilą trzymał nad zlewem. Aż stanęło mi serce. Może i jestem stara, ale na pewno nie ślepa i głupia! 

Nie powiedziałam mu o niczym, bo naprawdę nie chcę siać fermentu. Później będzie, że przez mój wiek coś mi się przywidziało, coś przeinaczyłam… Nie wytłumaczysz rodzinie, że dobrze wiesz, co się widziało. Mam w szafce butelkę, którą nic, tylko wylać. Woda z kranu za takie pieniądze.

Może się wstydził, może nie miał czasu. Pokazywał mi nawet zdjęcia z tego miejsca, ale kto to wie, może znalazł je w Internecie, teraz młodzi nie takie rzeczy potrafią. Tylko po co takie kłamstwa i przedstawienie? Mógł powiedzieć, że nie ma. Przecież nie chciałabym z powrotem tych pieniędzy. Byłoby mi żal, ale wolałabym to, niż takie oszustwo.

Dla Was niech to będzie ostrzeżenie, uczcie się na moich błędach. Bądźcie ostrożni i sprawdzajcie, czy pieniądze, naprawdę idą na to, co obiecują wnuki czy dzieci. Nie chciałabym, żebyście zostali oszukani tak, jak ja.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.  

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *