Nasza ukochana córka, której zawsze pragnęliśmy zapewnić najlepsze życie, okazała się oszustką, która roztrwoniła nasze życiowe oszczędności.
Z mężem mamy jedyne dziecko. Córkę urodziłam bardzo późno, tak naprawdę w ostatnim możliwym momencie. Od pięciu lat, od kiedy nasza córka poszła na studia, z mężem przelaliśmy jej bardzo dużo pieniędzy. To nie były jakieś grosze, to były naprawdę pokaźne sumy. Błagaliśmy ją, żeby nie trwoniła wszystkiego na głupoty, żeby odłożyła trochę na przyszłość, ale co z tego wyszło? Nic.
Mój mąż zawsze marzył, by nasza córka miała dobrą edukację i dobry start. Dla niego była oczkiem w głowie, myśleliśmy, że nasze pieniądze są dobrze zainwestowane w jej przyszłość.
I teraz najgorsze. Pół roku temu zdecydowaliśmy się przekazać nasze wszystkie oszczędności i wziąć nawet mały kredyt, by pomóc córce kupić własne mieszkanie. Wierzyliśmy w jej uczciwość, kiedy zapewniła nas, że oszczędzała każdą złotówkę na to. Dlatego jej zaufaliśmy i powiedzieliśmy, że lepszego momentu nie będzie, nie ma co czekać, niech kupuje coś swojego.
Była nam bardzo wdzięczna. Pięknie podziękowała, nawet przyjechała do nas na tydzień i zabrała nas na kolację w restauracji. Później wybrała rzekomo mieszkanie, zaczęła nam się chwalić, ale jak chcieliśmy przyjechać i pomóc w remoncie, odsyłała nas z kwitkiem. Mówiła, że przyjedziemy podziwiać na gotowe, bo na to zasłużyliśmy.
Długo nas zbywała, wreszcie nie wytrzymałam i powiedziałam, że więcej nie będziemy czekać. Córka trochę pomarudziła, ale zaprosiła nas na weekend. Pojechaliśmy pełni entuzjazmu. No, mieszkanie piękne, duże, przestronne, ładna okolica. Ale czy ona myśli, ze ja jestem głupia? Za te pieniądze nie da się kupić takiego mieszkania. Nigdy w życiu! Może i jestem ze wsi, ale jeszcze orientuję się w świecie.
Jak wróciliśmy do domu, mój mąż był zachwycony. Jak zachwalał naszą córkę, że jest taka zaradna, taka oszczędna i przedsiębiorcza. Ale ja czułam, że to jakieś kłamstwo.
Zaczęłam szukać w Internecie po adresie. I co? Znalazłam mieszkanie mojej córki. To mieszkanie jakiejś agencji, gdzie można wynająć je na doby. Tak coś czułam. Zbyt sterylnie na dom. Kilka ubrań w szafie i dwa garnki. Myślała, że się nie domyślę? Tak nie wygląda mieszkanie, w którym się mieszka.
Powiedziałam mężowi, co odkryłam, ale on na mnie się oburzył. Nie chce słuchać, ani ze mną rozmawiać. Nie chce przyjąć do wiadomości, że nasza córka to oszustka, która roztrwoniła nasze oszczędności życia.
Napisałam jej długą wiadomość, wylałam wszystko, co miałam w sercu – smutek , żal… Łudziłam się, że wszystko zaraz mi wyjaśni, powie prawdę, ale ona nie odebrała. Ani za pierwszym razem, ani za pięćdziesiątym. W pewnym momencie w ogóle wyłączyła telefon.