Wiecie, co to znaczy mieć siostrę, która od zawsze wtyka nos w nie swoje sprawy? No właśnie, to mój codzienny chleb z Ireną. Od kiedy pamiętam, zawsze musiała się wtrącać. Jak byłyśmy małe, to jeszcze dało się to znieść. Ot, dziecięce wygłupy. Ale problem w tym, że Irena nigdy nie nauczyła się, kiedy przestać.
Gdy byłam nastolatką, to moja siostra zrobiła mi z życia piekło. Wszystko, co robiłam, od razu było przekazywane przez nią rodzicom.
„Idzie na dyskotekę”, „spotyka się z chłopakiem”, „Dostała jedynkę ze sprawdzianu” – no normalnie jakbym miała prywatnego detektywa na własnym podwórku. I nie, to nie była siostrzana troska, tylko ciągłe wtrącanie się w moje życie!
Później, jak już się usamodzielniłam, myślałam, że to się skończy. Ale nie, Irena to Irena. Zawsze musiała mieć coś do powiedzenia. I kiedy myślałam, że już nic gorszego nie może się zdarzyć, to zawsze znajdowała sposób, żeby mnie zaskoczyć.
Na ostatnim roku studiów się zaręczyłam. Byłam po uszy zakochana w narzeczonym, chcieliśmy szybko się pobrać i ze sobą zamieszkać. Jak już wszystko zaplanowaliśmy, myślałam, że wesele to będzie ten jeden dzień, kiedy wszystko pójdzie po mojej myśli. No ale nie z nią.
Najpierw była akcja z suknią ślubną. Po prostu brak słów. Siostra nalegała, żebym zabrała ją na przymiarki. Nie chciałam, ale tak prosiła, że zgodziłam się dla świętego spokoju. A ona ukradkiem w którymś momencie zrobiła mi zdjęcie i rozesłała po całej rodzinie, nawet do mojego narzeczonego. Wszyscy widzieli moją kreację przed ślubem, a przecież chciałam, żeby to było dla wszystkich zaskoczenie!
Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Ostatnia historia przelała czarę goryczy. Jak można tak po prostu odebrać komuś taką chwilę? Miałam ogromną niespodziankę dla mojego męża, chciałam mu powiedzieć o ciąży w wyjątkowy sposób. A ona grzebała w moich rzeczach i znalazła test ciążowy. Po prostu zadzwoniła do niego i wszystko wygadała. Nigdy, przenigdy jej tego nie wybaczę. To miała być moja chwila, nasza chwila z mężem, a ona to zrujnowała.
Teraz już naprawdę nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Niech sobie żyje, ale beze mnie. Bo jak można tak zepsuć komuś tak ważny moment w życiu? Nie ma już dla niej miejsca w moim życiu, skończyło się. Może brzmi to surowo, ale już wystarczy. Wystarczy tych wtrącań, wystarczy tych nieproszonych niespodzianek i donosicielstwa.