Zastanawiam się, jakim sposobem znowu dałam się w to wrobić. Zamiast kupić chrześnicy prezent na komunię – taki, jaki by się jej na pewno spodobał – dałam pieniądze mojej siostrze. Przecież powinnam wiedzieć, że to zupełnie tak, jakbym wrzuciła tę kasę w wielką czeluść bez dna!
Tą czeluścią są potrzeby mojej młodszej siostry i jej męża. Magda bez żadnego skrępowania wydaje pieniądze własnego dziecka. I chyba jeszcze sądzi, że jestem pierwsza naiwna, bo opowiada mi niestworzone historie, nie chcąc się przyznać, że znowu coś przypadkiem sfinansowałam jej, Magdzie… A ja taka głupia wcale nie jestem!
Karolinka wydawała się jakaś smutna
Zaledwie miesiąc po komunii Karolinki niespodziewanie szef wysłał mnie w delegację do miasta, w którym mieszka moja siostra. Jest oddalone o ponad trzysta kilometrów od mojego, więc normalnie widujemy się z Magdą rzadko, najwyżej raz na pół roku, a poza tym tylko ze sobą gadamy przez internet. Ucieszyłam się więc, że znowu tak szybko zobaczę i ją, i jej rodzinę. Nie zwróciłam większej uwagi na fakt, że kiedy zapowiedziałam swój przyjazd, Magda wcale się nie ucieszyła.
Potem przypomniałam sobie, że nawet jakby się zawahała, zanim powiedziała, że oczywiście jak zwykle mogę się u niej zatrzymać – nawet na kilka dni.
Kiedy weszłam do jej mieszkania, pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam, był odnowiony salon! Zupełnie! Siostra nie tylko pomalowała ściany na inny kolor, ale i wymieniła meble. Zamiast starej kanapy stała nowa sofa, były też lśniące nowością regały.
– Ojej, jak tu ładnie się zrobiło! Naprawdę! – wykrzyknęłam szczerze. – Nic mi nie mówiłaś, że planujesz remont!
– Eee, to wyszło nam tak jakoś spontanicznie – wymamrotała Magda, wyraźnie speszona.
Spontanicznie… Normalnie toby mi wszystko opowiedziała. Zawsze przecież radziła się, jaką wybrać kolorystykę, jakie firanki czy żaluzje. Zrobiło mi się przykro, że tym razem nawet się nie zająknęła, ale zmilczałam. To był w końcu jej salon i jej sprawa.
Kiedy piłyśmy herbatę, do domu wróciła ze szkoły Karolina. Uwielbiam moją siostrzenicę, i to z wzajemnością. Normalnie więc powinna mi się rzucić w ramiona, a tymczasem malutka dała mi tylko półgębkiem buziaka i poszła do swojego pokoju.
– Co jej się stało? – zapytałam siostrę ze zdziwieniem.
– A nie wiem! – machnęła ręką. – Dorasta i zaczyna mieć muchy w nosie – dodała, jednak nie dałam wiary jej słowom.
To było przecież do Karolinki takie niepodobne… Kiedy więc siostra poleciała na chwilę do sklepu, zapukałam do pokoju siostrzenicy.
– No co tam, skarbie, coś taka milcząca? – zagadnęłam.
Nie od razu chciała mówić, w końcu jednak powiedziała:
– Wszyscy jadą na wycieczkę na zakończenie szkoły, a ja nie mogę – głos jej się załamał.
– Dlaczego? – wykrzyknęłam. – Przecież dasz sobie radę.
– Tak, ale mama mówi, że w domu nie ma teraz pieniędzy – wydusiła z siebie Karolina.
– No, nic dziwnego, w końcu rodzice zrobili w salonie remont – zaczęłam bronić mojej siostry.
A potem przypomniałam sobie o prezencie komunijnym.
– A te pieniążki ode mnie? Mama z pewnością opłaci z nich wycieczkę, jeśli ją o to poprosisz.
Zmroził mnie wyraz twarzy siostrzenicy. W mojej głowie zaczęły się kręcić jakieś trybiki.
– Zaraz, zaraz… Ty myślisz, że ona…? To niemożliwe! – wykrzyknęłam do dziecka, które w tym momencie spojrzało na mnie wzrokiem dorosłego.
– Ciociu, no co ty. Nie znasz mamy? – rzuciła Karolinka.
Ano znam. I dlatego nie mam pojęcia, dlaczego po raz kolejny dałam jej się tak nabrać! Powinnam była przecież powiedzieć stanowczo „nie!”, kiedy zaproponowała mi, żebym na komunię dała Karolinie pieniądze zamiast kupować prezent. Byłam strasznie wściekła i na nią, i na siebie. Kiedy więc Magda wróciła ze sklepu, od razu ją zapytałam, skąd wzięła pieniądze na nowe meble do salonu.
W ogóle nie czuła się winna
A ona bez mrugnięcia okiem stwierdziła, że…
– Tomek dostał premię.
Aż mnie zatkało.
Jej bezczelność była wręcz szokująca. Czyżby już nie pamiętała, jak całkiem niedawno narzekała mi, że jej mąż może zostać bez pracy, bo jego zakład ciężko przędzie? I chodzą słuchy, że nawet może zostać zamknięty?!
– O, to coś się u nich zmieniło? Szef Tomka, zamiast zwalniać pracowników, zaczął im fundować premie? – spojrzałam na Magdę z ironią, jednak ona nawet się nie zaczerwieniła.
– Coś sugerujesz? – zapytała. – Bo naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak bardzo cię ciekawi, za co zrobiłam remont.
– Ciekawi, owszem, bo wychodzi na to, że zrobiłaś go za moje pieniądze! – wybuchłam. – A raczej za pieniądze własnego dziecka! Bo przecież dałam je Karolinie na komunię, a nie tobie!
– Wielka mi rzecz! – prychnęła na to Magda. – Wcale ich nie wzięłam, tylko je sobie pożyczyłam, i zwrócę, jak tylko stanę finansowo na nogi.
Jasne… I ja mam w to uwierzyć?! Przecież to nie pierwszy raz, kiedy Magda zrobiła mnie na szaro, wykorzystując moją siostrzaną ufność i naiwność. Pamiętam doskonale, jak dałam pieniądze na chrzest Karolinki. Sądziłam, że to siostra będzie wiedziała najlepiej, jak je wykorzystać; przecież matka zna potrzeby swojego dziecka. Zresztą Magda uśpiła moją czujność. Planowała, że pieniądze ode mnie wyda na ładny chodzik dla małej, na huśtawkę, nawet zdjęcia ze sklepu internetowego mi pokazała!
Ani jedno, ani drugie jednak się w domu siostry nie pojawiło. Kiedy w końcu zaczęłam nalegać, pytać, kiedy kupi tę huśtawkę, Magda przeprosiła mnie, mówiąc, że zapłaciła z tych pieniędzy za ubezpieczenie samochodu, bo akurat się skończyło.
– Słuchaj, naprawdę byłam w potrzebie – stwierdziła.
Przełknęłam to, zmilczałam. I chyba niesłusznie, bo trzeba było od razu wtedy reagować, robić awanturę. Może siostra by coś zrozumiała. A tak…
Kiedy Karolinka skończyła roczek, znowu dałam Magdzie pieniądze na prezent. Potem okazało się, że w ten sposób zafundowałam siostrze i szwagrowi panele do dużego pokoju. Pamiętam, że nie odzywałam się wtedy do nich przez kilka tygodni, aż w końcu mama mi powiedziała, że jestem małostkowa, bo przecież Karolinka też po tych panelach chodzi.
Zaczęłam się więc zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak. Czy naprawdę to ja jestem nieżyciowa i niepotrzebnie się czepiam? Chyba jednak nie! Dawałam kasę dla siostrzenicy, bo u mnie zawsze to działało. Gdy mój Jacuś dostawał jakieś pieniądze, od małego wpłacałam mu je na konto, które specjalnie dla niego założyłam. Za rok syn skończy osiemnaście lat i cieszy się, że ma na koncie już 15 tysięcy złotych, za które być może wkrótce kupi sobie jakiś używany samochód.
Skoro jednak moja siostra przybrała inną „politykę prezentową”, to za którymś razem postanowiłam jednak przed nią się bronić. Zaczęłam kupować małej normalne prezenty. Na trzecie urodziny dostała ode mnie rowerek, potem nadmuchiwany basenik, który przez trzy lata stał w ogrodzie u dziadków, gdzie spędzała większość wakacji. Złamałam tę swoją zasadę dopiero przy komunii, uginając się pod presją rodziny. No i teraz tego bardzo żałuję.
Wiem, że w żaden sposób nie potrafię wpłynąć na siostrę, aby oddała małej te pieniądze. Ona uważa bowiem, że zrobiła słusznie, bo przecież Karolinka nadal z nią mieszka i także może korzystać z odnowionego salonu. A mnie się w głowie nie mieści takie rozumowanie, więc wszystko, co mogę w takiej sytuacji zrobić, to znowu dawać siostrzenicy kupione przeze mnie prezenty. Albo zbierać dla niej pieniądze na osobnym koncie i wręczyć wszystkie w dniu jej osiemnastki.
Tak czy owak, mam pretensje do Magdy, bo swoim zachowaniem sprawiła, że muszę kombinować, a to nie leży w mojej naturze. Wolałabym, aby wszystko w rodzinie było uczciwe i jasne.