Kiedy wnuczka była już starsza, wiele razy prosiłam, żeby ją do mnie przywieźli, jednak synowa powtarzała: „lepiej, żeby mama przyjechała do nas, nasze mieszkanie jest bardziej przestronne.” Tak, mieszkałam w starej wsi, miałam skromne mieszkanie, ale zawsze czyste i przytulne. Mój blok otaczało zielone podwórko, idealne miejsce, żeby spędzić z wnuczką czas na świeżym powietrzu.
Wychowałam syna sama. Zawsze starałam się dawać z siebie wszystko, żeby mojemu dziecku niczego nie brakowało. Pracowałam na dwóch etatach, ponieważ chciałam zebrać pieniądze na studia syna. Robiłam, co mogłam, często odmawiając sobie odpoczynku.
Jeszcze w liceum Rafał zaczął spotykać się z Laurą. Dziewczyna pochodziła z zamożnej rodziny. Jej ojciec miał własny biznes i dał mojemu synowi pracę po studniach. Rodzice Laury podarowali również dzieciom własne mieszkanie w prezencie ślubnym.
Wydawałoby się, że gdy syn dorósł, mogłam wreszcie żyć dla siebie. Ale ja poczułam się pusta i samotna po tym, jak wyprowadził się z domu. Naprawdę pragnęłam wnuków. W końcu pojawiła się Dorotka. Od razu powiedziałam dzieciom, że im pomogę – odejdę z pracy i będą mogli na mnie liczyć. Ale dzieci nie były szczególnie chętne na moją pomoc. Kiedy wnuczka była już starsza, wiele razy prosiłam, żeby ją do mnie przywieźli, jednak synowa powtarzała: „lepiej, żeby mama przyjechała do nas, nasze mieszkanie jest bardziej przestronne.” Tak, mieszkałam w starej wsi, miałam skromne mieszkanie, ale zawsze czyste i przytulne. Mój blok otaczało zielone podwórko, idealne miejsce, żeby spędzić z wnuczką czas na świeżym powietrzu.
Niedawno dowiedziałam się, że dzieci zamierzają wyjechać we dwoje. Teść dał im pieniądze na wakacje. Ponownie poprosiłam, żeby zostawili wnuczkę u mnie, na co synowa powiedziała: „Dorotka będzie z nianią i moją mamą. Lepiej jej w domu, bo u ciebie nie ma warunków. Możesz ją odwiedzić, ale Dorotka ma dużo zajęć, lepiej nie odrywać jej od obowiązków.”
Wszystko to zostało powiedziane takim tonem, jakbym była co najwyżej daleką ciotką dla Małej i to taką, która nie powinna zajmować się dzieckiem. Oni zatrudniają nieznajomą, jeszcze płacą jej pieniądze, a ja mogłabym opiekować się Dorotką na darmo.
Ale przyjechałam w odwiedziny i przywiozłam słodycze, upiekłam ciasto. Jednak niania kazała mi zabrać to wszystko. Podobno dziewczynka ma alergię i nie dostaje cukru ani glutenu, a nawet nie widuje słodkości, żeby o nie nie prosiła.
Najbardziej bolesne było to, że syn stanął po stronie synowej. Za każdym razem, gdy próbowałam z nim rozmawiać, on powtarzał: „Laura jest matką, ona wie lepiej.” W ten sposób na starość poczułam się niechcianym gościem i ubogą krewną.