„Mój mąż ma dwoje dzieci, które dzielą 2 tygodnie. Cud? Nie, bydlak miał kochankę, gdy staraliśmy się o dziecko”

„O jego romansie, bo tak chyba mogę to nazwać, dowiedziałam się od samej zainteresowanej, bo przyszła do mnie do mieszkania. Ona i… jej niemowlak. Mały miał na oko tyle, co moja córka. Kobieta była ode mnie młodsza, może szczuplejsza, na pewno ładniejsza. — Pani jest żoną Pawła? Mam na imię Katarzyna, a to jest Tomek. Jego syn”.

Dlaczego mąż mnie zdradził? Nie mam zielonego pojęcia. Byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Czasem zdarzały się nam drobne sprzeczki, ale nigdy przez nasze 3 lata małżeństwa i wcześniej 2 lata związku nie położyliśmy się do łóżka pokłóceni. Mieliśmy swoje problemy — Paweł musiał zostawać na wieczory w pracy niedługo przed tym, jak zaczęliśmy starać się o dziecko, ja nie mogłam zajść w ciążę przez dłuższy czas, ale gdy na teście zobaczyłam upragnione dwie kreski, wszystkie „ale” przestały dla mnie istnieć.

On też miał ochotę skakać z radości, gdy podzieliłam się z nim tą wiadomością. Chodził ze mną do lekarza, wybierał kolory do pokoju dziecięcego, kompletował wyprawkę i spełniał moją każdą, nawet najbardziej dziwaczną ciążową zachciankę. Niedługo po tym, jak dowiedzieliśmy się o mojej ciąży, robił nawet wszystko, by zrezygnować z nadgodzin. Gdybym tylko wiedziała wcześniej, czym były te „nadgodziny”…

Zmiana mojego męża nie wzbudziła podejrzeń

Wcześniej nie pałał się do pracy w domu, rozrzucał brudne gacie i skarpetki gdzie popadnie, nie wyrzucał pustych rolek po papierze toaletowym i wszędzie gdzie siedział, zostawiał po sobie dziesiątki brudnych naczyń. Teraz sprzątał cały dom, gotował, robił pranie, zakupy… W końcu miał zostać ojcem, więc chciał wykazać się odpowiedzialnością — a przynajmniej ja tak sobie to tłumaczyłam.

O tym, że nie było to poczucie odpowiedzialności, a zwykła próba zagłuszenia wyrzutów sumienia, dowiedziałam się 2 miesiące po porodzie. I nie, nie dowiedziałam się tego z żadnego tajemniczego maila, telefonu czy sms-a, bo ufałam mężowi (głupia ja) i byłam pewna, że i tak nie miałby nic do ukrycia (głupia ja, po raz drugi). O jego romansie, bo tak chyba mogę to nazwać, dowiedziałam się od samej zainteresowanej, bo przyszła do mnie do mieszkania. Ona i… jej niemowlak.

Odpoczywałam właśnie na kanapie, a Oleńka drzemała w najlepsze, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. „Mama? O tej porze? I dlaczego dzwoni, skoro wie, że o tej porze Ola śpi?” pomyślałam i poszłam otworzyć.

W drzwiach ujrzałam nie swoją rodzicielkę, a obcą kobietę z dzieckiem w wózku. Mały miał na oko tyle, co moja córka. Kobieta była ode mnie młodsza, może szczuplejsza, na pewno ładniejsza.
— Pani jest żoną Pawła? My się nie znamy, mam na imię Katarzyna, a to — Tu wskazała na chłopca. — jest Tomek. Jego syn…

Gdybym miała cokolwiek w rękach, z pewnością byłoby już na ziemi w kawałkach. Wgapiłam się w tę obcą babę, która właśnie wmawiała mi, że mój mąż, ojciec mojego dziecka i głowa naszej rodziny… miał romans. Z osłupienia wyrwał mnie cichy płacz Oli, który dobiegał z elektronicznej niani.

— Proszę wejść, zaraz do pani przyjdę… — powiedziałam, niewiele myśląc.

Uspokoiłam Olę, wstawiłam herbatę, byle jak najdłużej uniknąć tej rozmowy. Gdy weszłam do salonu, obca kobieta już siedziała na kanapie. Syna trzymała na kolanach. Faktycznie był podobny do Pawła… Nie, co ja gadam. On nie mógł mieć romansu, nie mój mąż!

Chwilę siedziałyśmy w ciszy, bo żadna z nas nie wiedziała, co powiedzieć.

— Ja… nie wiedziałam, że Paweł ma żonę. Spotykaliśmy się przez dwa miesiące, kilka razy w tygodniu. Nigdy nie zostawał na noc, chociaż go prosiłam, zawsze miał jakieś wytłumaczenie. Nagle zniknął, ale… zostawił coś po sobie. Próbowałam się z nim skontaktować, ale zablokował mój numer, moje konta społecznościowe, a ja nawet nie wiedziałam, gdzie dokładnie mieszka. Kiedyś zobaczyłam was w centrum, śledziłam, przyznaję i… — przerwała i otarła łzę rękawem swetra.

Nie byłam w stanie nic z siebie wykrztusić

Ten Tomek był w wieku Oli, to znaczy… Jeśli ona mówi prawdę, Paweł zdradzał mnie, gdy staraliśmy się o dziecko. Byłam wściekła na niego i chciałam być wściekła i na nią — obcą babę, która złamała mi i mojej córce życie, ale… nie potrafiłam. Czułam, że ona jest tak samo pokrzywdzona, jak ja. Ją w końcu też zdradził, do tego zostawił z brzuchem.
— Paweł powinien wrócić za dwie godziny — powiedziałam w końcu cicho. — Chciałabym skonfrontować pani wersję z tym, co powie mąż… Oczywiście, jeśli pani się zgodzi.

Katarzyna pokiwała głową. Czas do powrotu mojego męża spędziłyśmy w ciszy, popijając herbatę. Minuty wlekły się w nieskończoność i już myślałam, że on nigdy nie wróci. Gdy w mieszkaniu rozległ się szczęk kluchy w drzwiach, obie podskoczyłyśmy jak oparzone. Nadszedł moment prawdy.

Nie musiałam czekać na wyjaśnienia swojego męża. Jego przerażona mina i strach w oczach, gdy zobaczył nas dwie razem, powiedziały mi wszystko. Ta rozmowa nie była przyjemna. Padło wiele przykrych i niepotrzebnych słów. Wylało się wiele łez. Ja, Katarzyna, Ola i Tomek padliśmy ofiarą miłosnego trójkąta, który odpowiadał tylko mojemu niewiernemu mężowi.

Od tego dnia minęły dwa miesiące. Paweł próbował wrócić, przeprosić, błagać o wybaczenie. Dziś tylko pyta, kiedy będzie mógł wziąć Olę na weekend. Ja wiem, że nieprędko, bo to przez niego będzie wychowywać się w rozbitej rodzinie. A mój mąż? Chciał mieć kochankę, to teraz ma — do płacenia podwójne alimenty i historię, z którą żadna inna (oby!) go już nie zechce.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *