W swojej rodzinnej wsi nie byłam od 10 lat, bo od czasu, gdy straciłam swoją mamę, nie miałam powodu, żeby tam wracać. Przez ostatnie 18 lat mieszkałam za granicą, w Niemczech, a teraz postanowiłam sprzedać nasz dom na wsi, ponieważ stał pusty i podwórko zarastało chwastami. Już znalazłam potencjalnych kupców i przyjechałam, aby się z nimi spotkać i uregulować wszystko, ale na miejscu wydarzyło się coś, co skłoniło mnie do zmiany planów.
Kiedyś spotykałam się z pewnym chłopakiem z naszej wsi – nasze matki były przyjaciółkami, więc znaliśmy się od dawna, ale dopiero po kilku latach coś zaiskrzyło. Andrzej był ode mnie starszy o 4 lata. Planowaliśmy się pobrać i żyć szczęśliwie, ale ja studiowałam na uniwersytecie i chciałam najpierw je ukończyć, a potem wrócić do wsi i zaczynać rodzinę.
Co weekend przyjeżdżałam do domu i spędzałam czas razem z Andrzejem. Pewnego razu przyjechałam, ale Andrzej nie przyjechał by mnie odebrać. Poza tym zauważyłam, że kobiety w autobusie dziwnie na mnie patrzyły i szeptały do siebie. Po drodze spotkałam jeszcze jedną sąsiadkę, ciotkę Wandę, która patrzyła na mnie z sympatią i dziwnie nazwała mnie „biedulką”, mówiąc, że takie rzeczy się zdarzają.
Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje. W domu zapytałam matkę, a ona poprosiła mnie, żebym usiadła i powiedziała, że Andrzej planuje ślub i że córka przewodniczącego rady wiejskiej spodziewa się z nim dziecka. Mama bała się mi to powiedzieć, bo nie wiedziała, jak na to zareaguję. Ciotce Annie, matce Andrzeja, także było bardzo przykro, że wszystko tak się potoczyło. Odważyłam się i poszłam porozmawiać z Andrzejem. Nawet nie przeprosił, tylko powiedział, że musi mnie zostawić, bo ma z nią teraz większe perspektywy niż ze mną.
Nie miałam innego wyboru, jak zaakceptować tę sytuację, choć prawdę mówiąc, prawie mnie to zabiło. Po ukończeniu studiów dostałam szansę wyjazdu za granicę na dalsze kształcenie, i postanowiłam, że to może być dobre wyjście z mojej sytuacji.
10 lat temu moja mama zmarła na raka i od tamtego czasu zupełnie nie myślałam o domu rodzinnym. Teraz patrzyłam na ten dom i ledwie powstrzymywałam łzy. zrozumiałam, że jeśli go sprzedam, to na zawsze odetnę się od miejsca, gdzie się urodziłam.
Gdy szłam zamyślona po swoim osiedlu, przypadkowo spotkałam matkę Andrzeja. Ciocię Annę ledwie poznałam, bo przez ten czas, który nas dzielił, bardzo się zestarzała. Podeszłam do niej i przywitałam się, a ona opowiedziała mi, że jej syn wraz z żoną praktycznie wyrzucają ją z domu. Wtedy przyszła mi do głowy wspaniała myśl – zaproponowałam cioci Ani, aby przeprowadziła się do mnie do domu. Była bardzo szczęśliwa i od razu się zgodziła, a ja myślę, że mojej mamie również spodobałby się ten pomysł. Przecież zachowalibyśmy nasz dom, a jednocześnie pomoglibyśmy drugiej osobie.
Co do Andrzeja, to jestem nawet szczęśliwa, że wszystko tak się potoczyło, i że nie jesteśmy razem. W Niemczech czeka na mnie mężczyzna, który od kilku lat proponuje mi małżeństwo, ale wciąż się wahałam, bo nie mogłam się uwolnić od przeszłości. Planuję zrobić mały remont w domu i wrócić do Niemiec, żeby wreszcie naprawić swoje życie osobiste.