„Siostra, po śmierci mamy, chciała mi ją zastąpić. Była dla mnie wspaniała, a ja… zaszłam w ciążę z jej mężem”

„Krysia prosiła męża, żeby się o mnie troszczył, bała się o mnie. Do głowy jej nie przyszło, że powinna martwić się raczej o swojego męża. Kilka miesięcy później Julian powiedział mi, że się we mnie zakochał, objął mnie i całował. Nie pomyślałam wówczas o Krystynie, poddałam się jego uściskom i pocałunkom. Szwagier był moim pierwszym mężczyzną”.

Siostra chciała mi zastąpić zmarłą mamę, a ja tak ją zawiodłam! Długo nie umiała mi wybaczyć. Miałam 17 lat, gdy zmarła mama.

Taty nie było na świecie od dawna, zostałam sama…

Nie, nieprawda. Moja starsza o 8 lat siostra i jej mąż zaprosili mnie do swojego domu. Traktowali niemal jak córkę, otaczali opieką i troską, bym jak najmniej odczuła stratę. Mieszkali w domu pod miastem, uwielbiałam wymykać się na długie spacery po okolicy. Krysia prosiła wtedy Juliana, żeby chodził ze mną, bała się o mnie… Cóż, do głowy jej nie przyszło, że powinna martwić się raczej o swojego męża.

Jakieś pół roku po mojej przeprowadzce, Julian powiedział mi, że się we mnie zakochał, objął mnie i całował. Staliśmy sami na leśnej drodze, byłam zaskoczona i przerażona, ale nie odepchnęłam go. Nie pomyślałam wówczas o Krystynie, poddałam się jego uściskom i pocałunkom. Julian był moim pierwszym mężczyzną. Jednak nie czułam się szczęśliwa i szybko zrozumiałam, że brnę w jakiś ślepy zaułek, że zmierzam prostą drogą do przepaści. Kto się w niej znajdzie – siostra czy ja? Zaczęłam unikać szwagra, co nie umknęło uwadze Krysi.

– Natalko, dlaczego znowu jesteś taka smutna, co się dzieje? – pytała często.

Zaraz po maturze postanowiłam wyjechać, wrócić do mieszkania po rodzicach. Pamiętam Krysię, ostatni raz tak na mnie patrzyła: szarymi, ciepłymi, pełnymi troski oczami naszej mamy. Pamiętam jej uśmiech, gdy obejmując mnie, prosiła:

 Uważaj na siebie, Natalko. Proszę cię, pisz często i przyjeżdżaj do nas. Oboje z Julianem bardzo cię kochamy.

Dopiero w pociągu odetchnęłam. Poczułam się wolna; jak to dobrze, że Krysia niczego się nie domyśliła.

Miałam ogromne wyrzuty sumienia

Zawiodłam moją siostrę – najlepszą w świecie i jedyną. Nie obwiniałam Juliana, potępiałam siebie. Wiele bym dała, by cofnąć czas. Życie niezależnie od moich problemów toczyło się dalej. Miałam już załatwioną pracę, mieszkanie po rodzicach opłacone za rok z góry, oczywiście przez siostrę. Myślałam nawet o zaocznych studiach. Tymczasem moje kłopoty dopiero się zaczęły. Wkrótce zorientowałam się, że jestem w ciąży. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Co robić?!

Te 9 miesięcy ciąży były najkoszmarniejszymi dniami w moim życiu, ale jakoś je przetrzymałam. Poznałam siłę wyrzutów sumienia, i strachu. Dopiero gdy szczęśliwie urodziłam Marka, napisałam do Krysi i Juliana. Przyjechali niemal natychmiast. Siostra jak zwykle dyskretna i kochająca, tylko raz zapytała, kto jest ojcem dziecka. Julian z trudem ukrywał zakłopotanie, był wystraszony – ja płakałam i za żadne skarby nie chciałam do nich pojechać.

 To ja jestem ojcem, prawda? – stwierdził Julian, gdy udało nam się na chwilę zostać tylko we dwoje; nie musiałam mówić – i bez słów wszystko było jasne.

Po kilku dniach siostra i szwagier wyjechali, a ja zostałam sama z synkiem. Nie było mi łatwo! Pieluchy, płacz dziecka, nocne wstawanie… Ale wolałam to niż pytania w oczach mojej siostry, niż widok wystraszonego Juliana. Wreszcie szwagier wyznał Krysi prawdę, a wkrótce potem przyjechał do mnie. Przywiózł mi pieniądze i zaproponował, że on i Krysia uznają Marka za swoje dziecko. Przekonywał, że tak będzie dla nas wszystkich najlepiej.

Nie zgodziłam się!

Pokochałam synka i postanowiłam go sama wychowywać. Byłam młoda i silna, wierzyłam, że dam sobie radę. Współczułam Krysi – ona chyba była bardziej nieszczęśliwa niż ja. A jednak czułam też ulgę: jak to dobrze, że ona już wie o wszystkim, że spadł ze mnie ciężar kłamstwa, wykrętów, udawania! Co miesiąc Julian przysyłał mi pieniądze. Krysia milczała, a ja poddałam się jej wyrokowi – miała prawo się mnie wyrzec.

Marek miał 2 latka, gdy poznałam Adama. Zakochałam się i wtedy dopiero poznałam siłę i piękno prawdziwej miłości. Zostałam żoną najlepszego na świecie człowieka. Wyznałam mu prawdę o Krystynie i Julianie. Nie potępił mnie i nie szukał winnych. W jego sercu zamiast potępienia, znalazłam współczucie:

– Coś ty musiała przeżyć, Natalko! Byłaś taka młoda, a jednak się nie poddałaś.

Krysia nie przyjechała na nasz ślub i nie przysłała mi nawet życzeń. Napisałam do niej list, zapewniłam o swojej miłości: „Dzień, w którym zechcesz ze mną rozmawiać, będzie należał do najszczęśliwszych w moim życiu. Odezwij się do mnie, Siostrzyczko – na pewno pragnie tego Mama” – prosiłam, lecz nie odpowiedziała.

Mijały lata. Marek rósł w przeświadczeniu, że Adam jest jego ojcem. Skończył studia, podjął pracę w dużym mieście. Pewnego dnia dostałam list.

„Zmarł Julian – pisała moja siostra. – Zostałam zupełnie sama. Proszę przyjedź, Natalko. I wybacz mi…”.

„Ja jej mam wybaczyć?! – myślałam ze ściśniętym sercem. – To przecież ja zrujnowałam życie jej i Juliana!”.

Za namową Adama pojechałam sama

Jak bardzo zmieniła się Krystyna! Nie widziałyśmy się 33 lata, a los nie był dla niej łaskawy. Zmieniły się rysy jej twarzy; z szarych, kiedyś promiennych, ciepłych oczu wyglądał teraz bezbrzeżny smutek. Była taka bezbronna…

– Wiele straciłyśmy – powiedziała z goryczą w głosie. – I to wszystko przez mój upór i gniew. Wybacz mi.

– Krysiu, co ty mówisz? – żachnęłam się. – To ja jestem wszystkiemu winna!

– Zawiodłaś mnie – westchnęła. – Lecz jeszcze bardziej zawiódł mnie Julian. A jednak jemu szybko wybaczyłam i żyłam z nim przez te wszystkie lata. Julian żył z ciągłym poczuciem winy. Ja też nie potrafiłam pogrzebać przeszłości. Przy tym okazało się, że nie będziemy mieć dzieci, i to z mojego powodu. Sytuacja była beznadziejna. Powiedziałam Julianowi, że powinniśmy się rozejść. Nie chciał o tym słyszeć, okazał mi wtedy naprawdę wiele serdeczności, tylko dzięki niemu wydobyłam się z depresji. Próbowaliśmy więc budować swoje życie jakby od nowa. Byliśmy na swój sposób szczęśliwi… Gdy był już bardzo chory, martwił się o mnie, o to, że będzie mi ciężko samej. Wtedy też kazał mi przyrzec, że napiszę do ciebie.

Milczałyśmy. Wiosenny poranek zajrzał w okna – przegadałyśmy całą noc.

– Julian prosił – usłyszałam szept Krysi – żeby nasz dom, działkę i wszystko co posiadamy, zapisać w testamencie Markowi. Zgodzisz się? Nie zamierzam burzyć jego spokoju. Niech wszystko pozostanie tak, jak jest. On nie powinien znać prawdy. Ale przecież chyba wolno mi zapisać majątek siostrzeńcowi?

Bardzo zaskoczyła mnie prośba siostry. Jak zdołam znaleźć w sobie dość odwagi, by wyznać prawdę synowi?! Żył w przeświadczeniu, że jego ojcem jest Adam. W ogóle nie znał Krysi i Juliana. Nie wiedział, że miałam siostrę. Byłam przestraszona, ale i wzruszona.

– Adam pomoże nam to wszystko poukładać – powiedziałam wreszcie. – Najważniejsze, że zburzyłyśmy mur żalu, że znów mamy siebie.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *