Zofia i Barbara, które są matkami dziewczynek będących w tym samym wieku, przez pierwsze dwa lata chodzenia swoich pociech do szkoły miały ze sobą dobry kontakt. Miały wspólne tematy do rozmów, ponieważ ich córki nie tylko uczęszczały do tej samej szkoły, ale także do klasy. Zofia woziła dziewczynki do szkoły, a potem zabierała je z powrotem. Basia nie miała samochodu ani nawet prawa jazdy, dlatego sama nie mogła tego robić.
Nie było też mowy o żadnych pieniądzach za tę przysługę, chociaż oczywiście Barbara jej to oferowała, chciała oddać chociażby za paliwo, ale Zofia nie chciała o tym w ogóle słyszeć. I tak jechała w tym samym kierunku, zabierając swoje dziecko do szkoły, więc jaki był problem, żeby zabrać jeszcze jedno, miejsca w samochodzie akurat było wystarczająco. Mówiła, że kiedy Barbara będzie miała własny samochód, to w razie potrzeby zabierze jej dziecko i będą kwita. Oczywiście wszystko było mówione w żartach, a Basia śmiała się i zgadzała z przyjaciółką.
Niepostrzeżenie minęły dwa lata. Dziewczynki dorastały, każda miała swoje hobby. Zosia zmieniła pracę i teraz nie mogła odbierać córki po zajęciach, tylko rano mogła ją zabierać do szkoły. Na szczęście dziewczyna podrosła i mogła już sama wracać do domu. Tylko w zimie było ciężej – w końcu zdarzał się śnieg, śliskie chodniki czy błoto pośniegowe.
Nagle Barbara kupiła samochód – to było nowe i drogie auto. Zrobiła sobie prawo jazdy i od razu usiadła za kierownicą. teraz sama odwozi i odbiera córkę ze szkoły, ale nie zabiera ze sobą obcych dzieci. Tłumaczy to tym, że jest jeszcze niedoświadczonym kierowcą i dlatego nie chce zabierać obcych, bo gdyby coś się stało, to nie chce mieć wyrzutów sumienia. Cóż, można to zrozumieć.
Minął kolejny rok. Basia zdobyła doświadczenie, już dużo pewniej czuła się za kierownicą. Co więcej, do szkoły samochodem ma nie więcej niż dziesięć minut. Zaczęła ze sobą zabierać do szkoły te dzieci, z którymi zaprzyjaźniła się jej córka i te dzieci także odbiera. Po co ma ze sobą zabierać córkę sąsiadki? No i co z tego, że jest mróz i minus dziesięć stopni na zewnątrz! Przecież nie ma już 5 lat, sama jakoś dotrze na miejsce.
Barbara w pewnym momencie była tak pewna swoich umiejętności, że straciła czujność i doprowadziła do wypadku samochodowego. Auto trafiło do mechanika, ona sama doznała ciężkiego urazu kończyń dolnych i teraz leży w szpitalu. Jej matka zajmuje się teraz wnuczką – w tym celu musiała przyjechać z ich rodzinnej miejscowości oddalonej o 100 kilometrów. Pewnego dnia kobieta podeszła do Zofii i powiedziała:
„Proszę, zabieraj Kasię ze sobą do szkoły, oddam Ci pieniądze za paliwo. Ojciec wyjeżdza wcześnie rano do pracy, a ja bardzo się o nią martwię, kiedy idzie do szkoły sama bądź z niej wraca”.
Zosia ponownie odwozi obie dziewczyny do szkoły. Cóż, że nie są już bliskimi przyjaciółmi, ale do szkoły prowadzi jedna droga, więc dlaczego miałaby jej nie zabrać. Do domu wracają razem pieszo. Julia jest już przyzwyczajona do chodzenia sama, ale Kasia się boi, ponieważ mama zawsze ją wszędzie woziła, jednak musi to jakoś teraz wytrzymać.