Wychowałam dwoje dzieci sama, bez męża. Zostawił mnie, kiedy młodsze miało dopiero dwa latka. Mikołaj uznał, że jestem trudną osobą i nie da się ze mną żyć – znalazł sobie Anię, szarą myszkę, która we wszystkim mu się podporządkowywała. Tak, może rzeczywiście nie jestem zbyt spokojna i ustępliwa, ale uważam, że w rodzinie powinna rządzić kobieta, a mężczyzna ma jej słuchać. Tak było u mnie w domu i tego uczyłam moje dzieci.
I o ile starsza córka mnie posłuchała – jej mąż jest bardzo spokojny i cichy, zawsze słucha swojej żony i liczy się z moim zdaniem, to „młodszym” zięciem jest zupełnie inaczej. Wiktor od samego początku pokazywał swój charakterek – nie słuchał tego, co do niego mówiłam i uważał, że sam będzie decydował, co i jak będzie wyglądało w jego rodzinie.
Za każdym razem, kiedy im radziłam, jak przestawić meble, jak coś lepiej ugotować, dokąd pojechać i na co zaoszczędzić pieniądze – zięć zawsze się ze mną kłócił i mówił, żebym się nie wtrącała. Nie podobało mi się to – jestem starsza i mam większe doświadczenie życiowe, więc warto posłuchać tego, co mówię. Ale wszystko na nic – każda nasza rozmowa kończyła się kłótnią. Kamila, moja młodsza córka, tylko obserwowała to wszystko w milczeniu i nie starała się rozwiązywać naszych konfliktów. Byłam przekonana, powinna poprzeć mnie – matkę, która oddała wszystkie swoje siły, żeby ją wychować.
Kiedy urodziła im się córka, często przychodziłam pomóc Kamili – posiedzieć z dzieckiem albo posprzątać. Wszystko było w porządku. No, prawie wszystko – moja córka nie chciała mnie słuchać, bo upierała się, że konsultuje się z pediatrą i nie korzysta z “babcinych sposobów”. Czułam się urażona – ja jakoś wychowałam ją według tych starych sposobów, a teraz jakiś lekarz wie lepiej ode mnie, kobiety, która wychowała dwie córki i troje wnucząt. Nie bardzo mi się to podobało i zaczęłam kłócić się z córką. W tym momencie zięć wrócił do domu i od razu zaczął na mnie krzyczeć:
– Mam prośbę, żeby zachowywała się pani inaczej. Za bardzo próbuje pani kierować życiem swojej córki. Jesteśmy dorośli i sami wiemy, co i jak mamy robić.
– Czyli co? Ja jestem głupsza od was? W wieku 60 lat nie wiem, jak wychowywać dzieci?
Nasza kłótnia przeszła w awanturę z krzykami i oskarżeniami, a Wiktor po prostu „poprosił” mnie, żebym wyszła z ich domu i nie przychodziła bez zaproszenia. Rozpłakałam się i wyszłam w milczeniu – nigdy nie czułam się tak poniżona. Moje własne dziecko wyrzuciło mnie z domu z powodu jakiegoś Wiktora.
Kiedy już uspokoiłam się w domu i wszystko sobie przemyślałam, dotarło do mnie, że mój zięć nie jest człowiekiem, jakiego potrzebuje moja córka. Czekałam, aż zadzwoni do mnie z przeprosinami i wtedy wszystko jej wyjaśnię. Kamila jest moim dzieckiem i musi być posłuszna, jeżeli mnie kocha i szanuje. Jakoś sobie poradzimy i same wychowamy jej dziecko.
Ale minął jeden dzień, drugi, tydzień, a moja córka do mnie nie zadzwoniła – ja nie zadzwonię pierwsza, bo się obraziłam.
Teraz mogę stracić własną córkę przez takiego zięcia. I za co mnie takie coś spotyka?