„Zamieniłem starą żonę na młódkę, żeby podbudować swoje ego. Kochała moją kasę, ale nie mnie”

„– Adam, co ty wygadujesz? Chcesz, żebym obierała warzywa na zupę? To zniszczy moje dłonie! Przecież stać nas na kucharkę, więc o co ci chodzi? – powiedziała, kiedy zapytałem, czy wreszcie ugotuje coś, co da się zjeść. Potem zaczęły się problemy z kartami kredytowymi. Przejrzałem wyciągi z moich kont i okazało się, że Iza wydawała ogromne sumy”.

Gdy spotkałem Izę, natychmiast zrozumiałem, że ta kobieta nie tylko wprowadzi zamęt w moich myślach, ale kompletnie przemebluje moje poukładane dotąd życie.

„Serce mi pękło, gdy nakryłam Antka na zdradzie. Okazało się, że cały ten romans był ukartowany przez moją rywalkę z pracy”
Siedziała w korytarzu mojego biura, oczekując na spotkanie rekrutacyjne. Ze mną. Inne kandydatki posiadały zdecydowanie bardziej efektowne życiorysy, jednak Iza… Czyste piękno. Długie blond włosy, wielkie oczęta jak u sarny, pełne usta. Dodatkowo delikatnie tajemniczy uśmiech i nogi aż do chmur. Sukienkę miała „przepisową”, kończącą się tuż za kolanem, ale nie byłem przecież niewidomy. Te nogi musiały być cudowne.

Była urocza, ale niezbyt mądra
Zaprosiłem ją do swojego biura po przesłuchaniu pięciu innych kandydatek i poprosiłem, aby usiadła. Odpowiedziała mi uśmiechem i rzuciła jakieś oklepane zdanie w stylu „od zawsze chciałam pracować w tej firmie”. Zadałem jej kilka pytań związanych z naszą dziedziną, ale niestety, odpowiedzi, które usłyszałem, były, delikatnie mówiąc, niezbyt mądre. Z drugiej strony, taka nieporadna wydawała mi się coraz bardziej urocza…

Z trudem zakończyłem rozmowę, obiecując, że się do niej odezwę a kiedy wyszła, zapisałem jej numer telefonu w swojej komórce. Zadzwoniłem do niej jeszcze tego samego dnia wieczorem.

– Niestety, pani profil nie pasuje do naszych wymagań, ale… pomyślałem, że może miałaby pani ochotę na kawę? – zasugerowałem, po czym skłamałem, że mogę jej pomóc w znalezieniu pracy u znajomego.

Ciągnęła ze mnie kasę
W rzeczywistości zależało mi tylko na tym, żeby ją zdobyć i zaciągnąć do łóżka. Wszystko poszło sprawnie. Kilka kolacji w drogich restauracjach, kilka prezentów z górnej półki, kwiaty, komplementy i była moja. Naturalnie, fakt, że używałem tytułu prezesa jednej z większych firm finansowych i miałem kilka platynowych kart płatniczych znacząco mi pomógł. Przy tym wszystkim Iza nie próbowała nawet ukrywać, że jest zainteresowana moimi pieniędzmi.

– Spójrz, jaki cudny naszyjnik – mówiła na przykład, zatrzymując się przed wystawą jubilera, a ja wchodziłem do sklepu i kupowałem jej każdą ozdobę, na którą rzuciła okiem.

Miesiąc po tym, jak zabrałem ją na weekend do Francji i po raz pierwszy spędziłem z nią noc, poprosiła, żebym wynajął jej mieszkanie.

– Mam już dosyć mojego współlokatora, poza tym w ten sposób mógłbyś do mnie przychodzić o każdej godzinie… – kusiła i owinęła mi ręce wokół szyi, dodając, że w końcu skończylibyśmy z noclegami w hotelach.

– Przecież nie zabieram cię do żadnych podejrzanych moteli, tylko do najlepszych, luksusowych hoteli – odparłem urażony.

– To jest kwestia prywatności, skarbie – szepnęła, delikatnie gryząc skrawek mojego ucha.

I znów przekonała mnie do swojego punktu widzenia.

Ciągle na coś potrzebowała
Mieszkanie było przestronne, zlokalizowane w jednym z monitorowanych osiedli. Iza przez parę tygodni zachwycała się nowym lokum, ale zaczęła żądać jeszcze więcej.– Słuchaj… Mój samochód ciągle się psuje – zaczęła jednego wieczoru, kiedy delikatnie rozcierała mi napięcia w karku.

Nie musiała kończyć. Zrozumiałem jej aluzję i po kilku dniach stała się posiadaczką srebrnej toyoty.

– Wielkie dzięki, jesteś niesamowity! – radowała się niczym mała dziewczynka, biegając wesoło wokół samochodu.

Młody chłopak, który akurat przechodził obok, zerknął na nią z zaciekawieniem, więc podszedłem i uściskałem Izę w geście pełnym dumy. Chciałem, żeby wiedział, że to ja byłem jej mężczyzną. Zignorowałem fakt, że przez kilkanaście sekund z uśmiechem na twarzy patrzyła na przechodzącego adonisa. „Pewnie mi się tylko wydawało”, uspokajałem siebie.

Nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego
Czas płynął, a wraz z nim kolejne dni. Kiedyś to praca była moim głównym zajęciem, ale teraz zaczynałem poświęcać coraz więcej czasu Izie. Jak można było przewidzieć, szybko pojawiły się konflikty: ja ceniłem sobie operę, teatr i spokojne kolacje przy blasku świec, natomiast ona preferowała szaleństwa, popijanie drogich drinków i tańce w głośnych klubach.

– Czy nie moglibyśmy spędzić choćby jednego sobotniego wieczoru w domu?! – wybuchnąłem pewnego dnia.

– No co ty? Mam spotkanie z kumplami w nowym klubie! Idziesz czy nie? – rzuciła Iza, szykując się do wyjścia w swojej sukience wyszywanej cekinami.

Pomimo bólu głowy i nadwyrężonych pleców, zdecydowałem się iść. To i tak było lepsze niż wyobrażanie sobie przez całą noc, jak moja piękna dziewczyna tańczy w ramionach jakiegoś młodziaka. Zająłem więc miejsce w rogu klubu i popijałem whisky, podczas gdy Izka prezentowała na parkiecie zmysłowy taniec uwodzicielki. Kiedy zorientowałem się, że prawie wszyscy mężczyźni w klubie na nią patrzą, ściągnąłem ją z parkietu i odprowadziłem do domu.

– Chyba niezbyt nam się układa – stwierdziłem następnego dnia rano.

Była dobrą aktorką
W jej spojrzeniu dostrzegłem strach, a właśnie na to liczyłem. Nie robiłem już sobie złudzeń: byłem pewien, że jeśli odejdę, Iza zapłakałaby jedynie za moim majątkiem, ale mimo to pragnąłem ją zatrzymać. Najpierw jednak postanowiłem ją trochę wystraszyć. Usiadła obok mnie. Była taka naiwna i głupiutka, jak zwykle. Małe usta, łzawiące oczka…

– Adam, co masz na myśli? – wyszeptała, przysuwając się bliżej.

Wyczułem cytrusowy zapach jej ulubionych perfum i najchętniej przytuliłbym ją, jednak zdawałem sobie sprawę, że, aby osiągnąć sukces, musiałem postawić na twardą grę.

– Nie pasujemy do siebie, kochanie. Fajnie było, ale chyba czas na pożegnanie – powiedziałem z głosem pełnym smutku, odpalając papierosa dla większego dramatyzmu.

– Adaś, co ty wygadujesz? Przecież już nie palisz – Iza wyrwała mi z rąk paczkę i zaczęła swoje typowe przedstawienie.

Łzy, drżący głos, przeprosiny… Zawsze to na mnie działało. Dawałem się łapać jak mały dzieciak na paczkę cukierków.

– Masz rację, kochanie, za mało czasu spędzamy razem, ostatnio się nie starałam – szlochała, dodając, że od teraz ograniczy sobotnie imprezy w klubach i skupi się na mnie.

Zaskoczyła mnie
– Wiesz co, powinniśmy się pobrać – dodała po chwili, czym bardzo mnie zaskoczyła.

Początkowo myślałem, że chce mnie tylko zachować na chwilę, zarobić i porzucić. Nie sądziłem, że będzie chciała zrobić sobie ze mnie stały dochód… A jednak ostatecznie postanowiłem, że pomysł jest wart rozważenia.

Byłem rozwodnikiem tuż przed 56 urodzinami. Miałem na swoim koncie prestiżowe stanowisko i często spotykałem się w kontekście zawodowym z osobami, które były dla mnie ważne. Czy coś lepiej polepszy mój biznesowy wizerunek niż młoda żona? Oczywiście wiedziałem, że taka decyzja osłabi nieco mój budżet, ale jakoś nie zwracałem na to uwagi. Mam pieniądze, więc je wydaję: stać mnie na to i tyle.

Myślałam, że ślub trochę zmieni Izę
Ślub, oczywiście, zorganizowaliśmy z pompą, adekwatnie do moich zarobków. Nie przeszkadzało mi to, jak wszyscy postrzegają moją nową małżonkę. Gdy za moimi plecami nazywano mnie zdziadziałym głupcem, myślałem sobie, że ludzie są zwyczajnie zazdrośni i nie mogą się powstrzymać od pochopnych ocen.

Po ślubie Iza wpadła w wir robienia zakupów, a ja cieszyłem się naszą nową rzeczywistością. Ale z upływem czasu, moja żona zaczęła coraz bardziej wierzyć w swoją przewagę. Wydawało jej się, że już całkowicie mnie opanowała i nie musi się specjalnie przykładać. Namiętność, która jeszcze do niedawna była niesamowita, stała się rzadko spotykanym luksusem. O domowym jedzeniu nawet nie śmiałem marzyć.

– Adam, co ty wygadujesz? Chcesz, żebym obierała warzywa na zupę? To zniszczy moje dłonie! Przecież stać nas na kucharkę, więc o co ci chodzi? – powiedziała, kiedy zapytałem, czy wreszcie ugotuje coś, co da się zjeść.

Potem zaczęły się problemy z kartami kredytowymi. Przejrzałem wyciągi z moich kont i okazało się, że Iza wydawała ogromne sumy. Kiedy to jej powiedziałem, nie okazała ani odrobiny żalu czy skruchy.

– Czego od mnie chcesz? Przecież wiesz, że bycie ze mną nie jest tanie – wykrzywiła usta, dodając, że przecież nie będę skąpił na fajne ubrania dla niej. – Przecież muszę wyglądać dobrze, co nie? – warknęła.

Następnie podała mi danie z chińskiej knajpy, po którym zawsze paskudnie się czułem i powiedziała, że wieczorem idzie na miasto.
– A gdzie, jeśli można zapytać? – spytałem.

– Do pubu z koleżanką – odpowiedziała butnie.

Miałem zawał
Gdy w końcu wyszła, położyłem się na sofie z gazetą, ale czułem się coraz gorzej. Miałem wrażenie, jakby w moim gardle płonął pożar, a do tego coś mi zdrętwiała ręka i bolało mnie pod łopatką… Wezwałem karetkę, kiedy ból był już tak silny, że ledwo mogłem oddychać. Okazało się, że miałem zawał. Zdołałem skontaktować się z żoną dopiero następnego dnia.

Przyjechała do szpitala, prawdopodobnie bezpośrednio z baru, cały czas w tej samej krótkiej sukience, w której opuściła dom.

– Adaś, co ty tu wyrabiasz, kochanie? – pochyliła się nade mną, ale w jej spojrzeniu nie zauważyłem nawet odrobiny współczucia. Wydawała mi się nawet nieco zirytowana.

– Pachniesz tytoniem i alkoholem – wymamrotałem i dodałem, że powinna najpierw wrócić do domu i się przebrać.

Denerwował mnie widok młodych doktorów, którzy bez skrępowania gapią się na jej śmiało odsłonięte nogi. Iza jedynie wzruszyła ramionami, mówiąc, że wpadnie po południu.

Nie troszczyła się o moje zdrowie
Kilka godzin później pojawiła się z jakimiś gazetami i butelką coli. Z rozrzewnieniem myślałem o mojej byłej żonie, która zawsze, gdy tylko trafiłem do szpitala, przynosiła mi domowe jedzenie, świeże piżamy, ręczniki…

– Czy pomyślałaś o tym, że muszę się jakoś przebrać i umyć?! Leżę tu od wczoraj i nawet nie mam swojej szczoteczki ani świeżych majtek – rzuciłem.

– To mogłeś powiedzieć, nie jestem przecież wróżką – warknęła, mimochodem uśmiechając się do młodego mężczyzny leżącego po mojej prawej stronie.

Po chwili zaczęła z nim rozmawiać, pytając o jego samopoczucie. Ich rozmowa stawała się coraz bardziej swobodna z każdą mijającą minutą! Czy ja właśnie obserwowałem z mojego szpitalnego łóżka, jak moja żona podrywa jakiegoś gościa?! A jednocześnie zupełnie ignoruje fakt, że miałem zawał i że trzeba się o mnie zatroszczyć? I nagle poczułem, że mam jej dosyć.

Chciałem rozwodu
Czy naprawdę z taką kobietą chciałbym spędzić resztę życia, która mi została? Zastanawiałem się nad tym, kiedy moja małżonka z uśmiechem na twarzy relacjonowała nasze ostatnie wakacje w Meksyku innemu pacjentowi. Nagle odczułem tak silną złość, że aż zadrżałem.

Następnie podjąłem decyzję. Wiedziałem już, że to koniec i że chcę rozwodu. To jest moja przyszłość, jak tylko mnie stąd wypuszczą. Na razie jednak zdecydowałem się zatrzymać tę decyzję dla siebie i nie chciałem się z niej zwierzać Izie. Mogłaby mi jeszcze przed moim powrotem do domu opróżnić konto…

– Czy mogłabyś ułożyć mi poduszkę? – zapytałem ją tonem, który przypominał staruszka, za takiego pewnie mnie uważała.

– Jasne, kochany – odpowiedziała z udawanym uśmiechem.

Czułem, że to nie jest już tylko niechęć, ale prawdziwa nienawiść. Domyślam się, że ta moja naiwność i, co tu dużo ukrywać, pomyłka wyniesie mnie sporo, ale szlag z tym, lepiej teraz sobie z tym poradzić, niż dalej tkwić w tym absurdalnym układzie. Przy okazji, nie spodziewałem się, że taki ze mnie dureń. Trochę młodzieńczego ciała, banalne teksty, podziw w tych niewinnych oczach i wpadłem jak ćma w ogień… Teraz ponoszę konsekwencje.

W sprawie rozwodowej Iza pewnie oskubie mnie z reszty pieniędzy, pozbawi ostatnich resztek męskiego honoru. Pozostanę chory, wkurzony i, muszę to przyznać, strasznie samotny.

– Pora przestać narzekać i się nad sobą rozczulać, muszę coś zrobić – mruknąłem do siebie pod nosem i postanowiłem natychmiast skontaktować się ze swoim kumplem, który, przy okazji, był świetnym prawnikiem rozwodowym.

Wykręciłem jego numer i szybko przeszedłem do rzeczy.

– Pilnuj tam tej mojej, pożal się Boże, żonki, dopóki stąd nie wyjdę… Kto wie, co może wywinąć – podsumowałem naszą rozmowę i rozłączyłem się ze spokojem w duszy.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *