Idę i widzę, jak dzieci obok nie mogą wejść do domu: „Mamo, jest nam zimno, jest nam zimno…”

Na dworze jest mróz, ledwo doszłam do domu, i spotkałam się ze znajomą sceną: dzieci sąsiadów w letnich butach nie mogły dostać się do swojego mieszkania.

– Czy znowu zasnęła? Mały Wiktor westchnął i przytaknął. Młodszy brat był zapłakany i szlochał. – Chodźmy do mnie. Wymyślimy coś. Poszli za mną po schodach na piętro wyżej. To nie był pierwszy raz, kiedy pijana matka wyrzucała dzieci z domu, aby w wynajętym mieszkaniu prowadzić życie prywatne z mężem. I wszystko kończyło się tak samo: pijana para zasypiała w ciepłym łóżku, a dzieci znaleźć można było na klatce schodowej. Raz nawet musiałam je zabrać na noc do swojego mieszkania, bo nie mogli wrócić do domu.

Rano wpadła do mnie ich matka i zabrała z wielką awanturą dzieciaki. Może czas poczekać, zanim stanie się coś złego. Nie wiem co robić, w lecie oni chociaż siedzą na cieple, ale jest ponura zima, dzieci nie mają odpowiednich ciepłych ubrań, zmarzną… Tego wieczoru kolejny raz nie mogli wejść do domu. Dziewczynka opowiedziała mi, że jak byli jeszcze na spacerze widziała partnera mamy, który szedł w stronę przeciwną do bloku. Wydawało mi się to dziwne, ale pomyślałam, że dziewczynka mogła się pomylić, skoro widziała go z daleka.

Gdy matka kolejny raz nie otworzyła drzwi musieliśmy wezwać policję. Patrol po przybyciu na miejsce musiał wyważyć drzwi. Halina, matka Wiktora i Kasi leżała w łóżku, nie ruszała się, ale żyła. Policjanci wezwali karetkę. Przyjechał lekarz pogotowia i zbadał urazy kobiety. Było oczywiste, że coś się stało ostatniej nocy, ale ponieważ pomoc medyczna nie została wezwana na czas, szanse na tak szybkie rozpoznanie sytuacji były małe.

Kobieta została zabrana do szpitala, a dzieci miały na razie zostać u mnie. Musiałam złożyć długie zeznania, wyjaśnić, dowiedzieć się jak załatwić formalności, pomóc policji w rozmowie z partnerem Haliny. Policjanci musieli odnaleźć tego mężczyznę, aby dowiedzieć się, czy nie skrzywdził on swojej konkubiny, przez co znajduje się ona w takim stanie.
– Olu, jeśli naszej matki tu nie ma, czy możemy zostać z tobą na zawsze? Nie chcę iść do domu dziecka…
Widziałam po oczach, że te dzieci są bardzo wystraszone… Mała patrzyła na mnie wielkimi oczami, a ja nie wiedziałam, co jej powiedzieć. Żal mi było tych dzieci, ale sama nie byłam zbyt zamożna. Całe życie sama opiekowałam się synem i odetchnęłam dopiero niedawno, gdy syn skończył szkołę i poszedł do pracy. Teraz mieszka w innym mieście i utrzymuje się sam, ale wkrótce będę musiała mu pomóc w opiece nad wnukami. Opowiedziałam to wszystko, kiedy pomoc społeczna spytała, czy będę mogła zająć się dziećmi, gdyż ich mama zmarła. Podobno miasto pomoże mi w tym dobrym uczynku. Dostanę pieniądze na każde dziecko, nie są to małe kwoty. Wciąż się bałam, musiałam spotkać się z moim synem. Tego wieczoru zadzwoniłam do niego i powiedziałam mu, co się stało.
– Mamo, to zależy od ciebie, ale na twoim miejscu bym się zgodził. Znając Ciebie, podejrzewam, że jeśli postąpisz inaczej, będziesz miała wyrzuty sumienia. Będziesz się denerwować, będziesz chorować, a ja potrzebuję zdrowej matki!
– Przekonałeś mnie! Wróć później, poznasz dzieciaki. Widzę, że mnie wspierasz.
Wiem, że uzyskam wystarczającą pomoc, przy tych dzieciach poczuje się młodziej. Co najmniej tak jakby mój syn znów był niemowlęciem.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *